Obudził mnie dźwięk, budzika. Wstałam o 8:00 na 9:00 miałam do pracy. Ubrałam krótkie szorty na szelkach i błękitną bokserkę, którą wsadziłam do środka. Podeszłam do toaletki, rozczesałam włosy i lekko się pomalowałam. Zeszłam na dół do kuchni, siedział tam niestety Zayn. Od razu, powróciły do mnie wspomnienia z wczorajszego wieczoru, momentalnie łzy pojawiły się w kącikach oczu, ale szybko powstrzymałam się od płaczu.
-Liv porozmawiajmy, proszę.
-Nie Zayn, nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Jesteś zwykłym chujem.
-Po prostu to przemyśl i daj mi wytłumaczyć.
-Teraz wychodzę nie mam na ciebie czasu.
Wzięłam tylko jabłko wrzuciłam je do torebki. Szybkim ruchem założyłam swoje niebieskie conversy i wyszłam.
Ani razu nie spóźniłam się do pracy i tak było tym razem. Byłam 10 minut przed 9. Przywitałam się z szefem.
-Dzień dobry.
-Witam, dobrze, że jesteś mam dzisiaj dla ciebie zadanie specjalne.
-Zawieź tą paczke pod ten adres.- podał mi małą karteczke.
-Okej.
-Aha. I tu masz kluczyki.- rzucił mi kluczyki do firmowego auta.
Wyszłam i ruszyłam w jego stronę. odpaliłam samochód i ruszyłam w stronę podanego adresu. Po 10 minutach byłam na miejscu. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Widać było,że biedni tu nie mieszkają. Delikatnie zapukałam do drzwi. Słychać było krzyki dobiegające z domu.
- Czego.?- otworzył mi chłopak o czarnych oczach .
- yyyy....
- A co tu robi taka ładna panienka jak ty ? - chłopak zaczął niebezpiecznie zbliżać się do mnie.
- Przyniosłam tylko paczkę. - wręczyłam mu paczkę .
- A może wejdziesz ślicznotko ?- uśmiechnął się zawiadacko.
- Nie mam czasu na głupoty.
- To postarasz się go znaleźć - chłopak chwycił mnie za nadgarstek i wciągnął do środka.
- Pojebało cie zasrańcu ? - krzyknęłam oburzona.
-Nie wyrażaj się tak dziewczynko - złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
- Stary co ty tu... ooo widzę,że jakaś ślicznotka nas odwiedziła - powiedział jakiś chłopak,który wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy.
- No widzisz, zawsze jakaś się znajdzie.- gdy tylko to usłyszałam kopnęłam go w krocze.
- Ty mała suko! Odpowiesz za to.- chwycił mnie za włosy i pchnął mnie tak,że upadłam na podłogę.
- Spierdalaj - krzyknęłam
- Peeter trzymaj jej ręce.- chłopak od razu posłuchał polecenia i złapał moje ręce trzymając je nad moją głową.
- Zostawcie mnie pojebańce! - chłopak zaczął podciągać mi moją bokserkę.
- Zabawimy się trochę mała.
- Zabieraj te brudne łapy.
- Jak nie będziesz się wyrywać będzie mniej bolało.- chłopak ścisnął jedną moją pierś tak mocno,że zapiszczałam.
- Zostaw mnie,proszę - w kącikach moich oczu pojawiły się łzy.
- Chłopaki, co to za krzy... Liv, co ty tu kurwa robisz.?- nagle zza drzwi wyłoniła się sylwetka Zayna.
- Zayn ? -zapytałam zszokowana.
- Spierdalać od niej. - warknął
- Czemu Malik ?
- Ona jest moja.
- Nie jestem niczyja, a już na pewno nie twoja. - warknęłam
- Widzisz stary,nawet własna laska cie nie chce.
Z powrotem zaczeli się do mnie dobierać,rozpinając przy tym mój guzik od spodenek.
- Jesteś pewna?- Zayn zapytał.
- Nie, pomóż mi kochanie.
- Już się robi królewno .
- Słyszeliście? Wypad, ona jest moja.
- Dobra stary, chcieliśmy się tylko zabawić.
- Na pewno nie z nią.
Puścili mnie, a ja od razu naciągnęłam na siebie bluzke i się podniosłam.
-Idźcie już, ja się nią zajmę.- powiedział mój obrońca od siedmiu boleści.
Posłuchali go i od razu wyszli. Zayn do mnie podszedł.
-Wszystko ok? Co ty tu kurwa w ogóle robisz ?- Krzyczał na mnie
-Ja pierdole, zamknij się, mój szef dał mi jakąs paczkę żebym ją tu przywiozła, skąd mogłam wiedzieć że spotkam jakiś pojebów co będą chcieli mnie zgwałcić. Albo, że kurwa będe musiała powiedzieć dociebie kochanie, kiedy wczoraj strasznie mnie zra...- nie pozwolił mi skończyć bo wpił się w moje usta. Całował bardzo zachłannie, jak by nie miało być jutra. Oddawałam pocałunki. Po chwili oprzytomniałam, odepchnęłam chłopaka od siebie, i z całej siły zajebałam mu z liścia w twarz. Wybiegłam z tamtego domu i pobiegłam do auta, ruszyłam z piskiem opon. W aucie ciągle miałam w głowie ten pocałunek, dlaczego Zayn mnie pocałował? Co on w ogóle tam robił. I od kiedy my mamy dostarczać paczki do domów. Wszystko było dla mnie wielką zagadką. Dojechałam pod prace, ruszyłam w strone wejścia.
-Jestem- powiedzialam do Scotta.
-Okej, jak poszło?
-Po za tym że chcieli mnie zgwałcić, to całkiem całkiem.- odpowiedziałam z kpiną.
-Co?- wytrzeszczył oczy
-Powiedz mi Scott, co było w tej paczce?- zapytałam
-Nic o czym mogłabyś wiedzieć.
-Scott mi możesz zaufać.- powiedziałam kładąc mu ręke na ramieniu.
-No dobrze. Tam były pieniądze, duża ilośc.
-Ile ?
-10 tysięcy
-Coooo ? Za co im dałeś tyle kasy ?- zdziwiłam się.
-Byłem im winny, musiałem spłacić swój dług.
-Za co byłeś im winny Scott?- kolejne pytanie wyleciało z moich ust.
-Za dragi Liv za dragi- krzyknął. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-To kim oni są do jasnej cholery? - krzyknęłam
-Są w gangu!
Cooo...? Mój brat w gangu ? To wszystko wyjaśnia skąd ma tyle kasy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No kochani :p brak weny nie pozwolił pisać mi dalej :< przepraszam xd
Przy tym rozdziale licze na więcej komentarzy niż jeden. ahhaha bo jeden na nic się zda. Chociaz bardzo dziękuje tamtej osobie za komentarz. :p
Do osób które nie mają kont : wy też możecie dodać komentarz, jeżeli chcecie nexta, jeśli nie to nie komentujcie xd rozdział się wtedy nie pojawi albo pojawi się ale długo poczekacie ;)
Kolejny rozdział za 5 komentarzy :)